Piątkowe spotkanie z Łączyńską Hutą rozpoczęło się wyjątkowo od gier logicznych. Szybka rozgrzewka umysłu służyła przygotowaniu dzieciaków do tworzenia własnych gier. Odrobinę innych, szalonych, wielgachnych, na podstawie wylosowanych obrazków z kostek Story Cubes.
Gry planszowe, wielkoformatowe świetnie jest przygotować samemu. Zwłaszcza, gdy ma się takie zdolności plastyczne i ogromną wyobraźnie jak te dzieciaki. Bazą dzisiejszych prac była tektura introligatorska. Mój zachwyt nią wciąż rośnie, więc nic dziwnego, że pojawia się na zajęciach kolejny raz:) Co po za nią? Różne cuda, a w nich: kolorowe patyczki, pianki, kartki kolorowe, kleje, taśmy, farby, pompony akrylowe, piórka, druciki kreatywne, folia aluminiowa i masa papierowa. Do takiej zabawy można użyć wszystkiego:) Obie grupy pięknie dziś pracowały nad stworzeniem gier. Dokończenie prac i samą radochę z grania zostawiliśmy na następne spotkanie, więc i efekty całej pracy będzie można zobaczyć później. Póki co- prezentujemy proces tworzenia:)
Jestem bardzo zadowolona z zaangażowania dzieciaków w dzisiejsze zadanie.
Przeglądając zdjęcia, moją uwagę zwróciła pewna rzecz. Mianowicie miejsce, a właściwie miejsca odbywania się prac. Jak widać na zdjęciach, zobaczyć grupę pracującą przy stole, siedzącą na krzesłach można zaledwie kilka razy, przy ustalaniu koncepcji gry. Chwilę po-
dzieci są wszędzie.
Wszędzie są materiały, narzędzia. Wszędzie są papierki, ścinki, plamy po farbie. Nie da się określić jednego miejsca pracy pojedynczych grup. Przychodzi mi do głowy myśl-
Jak oni dają radę "wysiedzieć" w jednym miejscu na lekcjach?
Po co taka zasada? Zasada? Kto to wymyślił?
"Dzieci mają siedzieć w ławkach, bo to zdrowe dla ich pleców"- taaaa, jasne... Podejrzewam, że gdyby któreś z nich nagle poczuło ból w plecach, pewnie - ku zaskoczeniu wszystkich, by zmieniło postawę. Jak każdy zdrowy, wolny człowiek. Gdyby mieli ochotę- siedzieliby przy stole. Jednak gdy dzieci MOGĄ, dzieje się zupełnie inaczej. Chodzą, kucają, kładą prace na podłogę, malują schylając się, później wstają i robią coś innego. Nikt im nie każe, ani nie zabrania pracować tam gdzie chcą i jak chcą. Często mówię, żeby moje szałOLInowe dzieciaki zadbały o to, żeby było im wygodnie. Każdy, w każdej chwili może usiąść na krzesło, gdy stwierdzi, że schylanie się i wycinanie na leżąco jest niewygodne.
"Na zajęciach musi być porządek" - wielokrotnie to słyszałam. Owszem, osobiście nie lubię chodzić i przewracać się o różne śmieci, ale da się to ogarnąć. Skoro ja mogę, to każdy może:) Po za tym, dzieci bałaganią- dzieci sprzątają:) Nie trzeba ich wyręczać w tej czynności. Są na to zbyt zdolne.
W sprawie porządku, kiedy można powiedzieć, że panuje porządek? Czy nie wtedy, gdy organizujemy sobie pracę, wykonujemy czynności w danych miejscach, zagospodarowujemy przestrzeń tak, by dobrze się nam pracowało? Czy to wszystko musi dziać się na jednej ławce, w jednym miejscu, siedząc na jednym krzesełku? Może dzieciaki zyskałyby umiejętność organizowania miejsca pracy, gdyby mogły doświadczać, sprawdzać, testować różne kombinacje z otwartą głową, a nie szablonem schludnej ławeczki.
Marzy mi się szkoła, która otwiera umysły.
Swoboda organizacji pracy przez ucznia jest pewnie drobnostką na tle potrzeb zmian. Jest jednak na tyle istotna i tak prosta w wykonaniu, że ciężko uwierzyć w to, jak mało nauczycieli o nią dba. Z kolei uczniowie nawet nie domagają się o możliwość pracy w komfortowych warunkach. Podczas przeprowadzania warsztatów z zakresu technik uczenia się, podczas części "wykładowej" bardzo dziwiły mnie reakcje gimnazjalistów na moje słowa- "Usiądźcie tak, żeby było Wam wygodnie". Hmm.. czy to nie powinno być normalne?
Marzeń dotyczących szkoły jest w mojej głowie sporo. Wiem, że kiedyś będę mogła zaprezentować swoje szkolne nie-szkolne pomysły i rozwiązania:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz