środa, 25 stycznia 2017

Gorąco-kłujące wyzwanie w Łączyńskiej Hucie:)

Ciężko zliczyć liczbę stanowisk prac, ale sala w Łączyńskiej Hucie zamieniła się w fabrykę. Zajęliśmy jej każdy kąt. W jednym kącie trwały przygotowania do realizacji projektów,  w kolejnym można było prasować i jednocześnie sklejać kawałki tkanin, w kolejnym trwały dyskusje i prace na żywych modelach, w innym powstało gorące stanowisko, przy którym można było pracować z nagrzewnicami i pistoletami do klejenia na gorąco. Gdzie nie spojrzeć tam materiały, pianki, narzędzia. 

Część osób tego dnia pracowała nad strojami gladiatorów wykorzystując wielkie arkusze Pianki Eva o 5mm grubości. Grupa poznała właściwości tego materiału i przy pomocy nagrzewnic formowała w odpowiednie kształty. Po chwili na wykrojach pojawiły się sześciopaki umodelowane dzięki kreatywnemu pomysłowi Krzyśka, Bartka i Czarka- użyciu misek, filiżanek i łyżek. 




Pierwszy raz dzieciaki pracowały z takim materiałem, ale dzięki zdolnościom i ciekawym pomysłom udało się wykonać ciekawe zbroje. 
Podczas gdy pianka co rusz zmieniała kształty, w innym miejscu sali, ciepło żelazka łączyło tkaniny przy pomocy specjalnej taśmy.


Inne miejsca na sali zajęte były głównie przez osoby pracujące z tkaninami. Igły, nici, sznurki i nożyczki szalały rozdzielając i łącząc kawałki materiału. Powoli z wielkich prostokątnych części powstawały sukienki.





Mimo, że praca nad strojami nie zakończyła się na dzisiejszych zajęciach, przyszedł czas na gotowanie.

Dziś zajęliśmy się przygotowaniem pizz.
W kuchni już czekał thermomix, produkty i gorące piekarniki. Każdy zabrał się do pracy. Wspólnymi siłami można wszystko.





Walka z ciastem:)





I na Czarka znajdzie się sposób:)




W oczekiwaniu na ucztę, w sali dzieją się różne rzeczy:)






Nareszcie, przy pomocy mam, pizza trafia na talerze:)



Zamaskowani:)

Drugi tydzień ferii przed nami. 
Na trzy następne zajęcia zaplanowaliśmy tworzenie kreacji. Zanim jednak rozpoczęły się prace twórcze, każdy musiał zająć się cementowymi rzeźbami i miskami.

Uczestnicy zajęć zdjęli z form folie ochronną i pokryli farbą.






Starożytne naczynia zyskały kolor i blask:)  W taki sposób dopięliśmy poprzedni tydzień. Pora na kolejne wyzwania.

Na pierwszy ogień poszły maski.
Dzieciaki otrzymały maski tekturowe, które stanowiły bazę do ich pomysłów. Każdy narysował projekt swojej postaci i rozpoczął właściwą pracę.
Część osób w pierwszej kolejności pokryła maski farbami akrylowymi, część zabrała się do wycinania kształtów z arkuszy filcu lub pianki, które przyklejone zostały do maski.




W pocie czoła,  odgłosach ostrzy wydawanych przez nożyczki, wśród okrzyków radości i zdziwienia, kiedy przyklejone kawałeczki materiałów odpadały, a później trzymały się masek, każdy dzielnie wykonał swoją maskę. W międzyczasie usłyszeliśmy także dwie legendy, które wymyśliły zespoły. Podczas ostatniego spotkania zostaną spontanicznie odegrane na Łączyńskiej scenie w przyjaznym gronie:) Obie historię są więcej niż ciekawe, wesołe i oj.. szalone:)

Gdy już wszystkie maski zostały dopracowane w szczegółach, zabraliśmy się za przygotowanie deseru. Każdego dnia dzieciaki zajadają różne "cuda", więc we wtorek można zjeść szyszki:)

Przepis na szyszki wymaga dobrej organizacji, współpracy i sprytu. Wymagania godne dzieciaków z Łączyńskiej Huty. Kto jak nie oni dadzą radę:)















Nie pierwszy raz mamy okazję pracować wspólnie i dobrze wiem na ile stać te dzieciaki, W momencie są wstanie zmobilizować się, zabrać do pracy, pomóc sobie nawzajem, wesprzeć dobrym słowem lub pomysłem. I mimo, że są momenty rozluźnienia, oni wiedzą, że ja wiem:) Wiedzą, że nie uda im się ukryć ich zdolności:)

Uśmiech proszę:)

Artur jako wąż w fartuszku:)