środa, 17 lutego 2016

Kreatywne ferie z Wikingami uważam za otwarte! Spotkanie 1

Coraz trudniej jest mi znaleźć czas na relacjonowanie szałOLInowych wydarzeń w postaci postów właśnie tutaj. Ale to raczej dobry znak:) Zarówno ja, jak i moi klienci, z dnia na dzień stawiają przede mną nowe wyzwania, z czego bardzo się cieszę. Pracy i przygotowań jest mnóstwo i życzę sobie, by było tak (albo i jeszcze więcej) dalej,

Ale, przejdźmy do rzeczy. Od kilku dni wszystkie dzieciaki pomorzaki są szczęśliwe, bo wreszcie nadszedł dla nich czas odpoczynku- ferie zimowe. Są tacy, którzy wyjeżdżają w dalekie podróże, bo odpocząć i nie tylko mentalnie przenieść się w inne miejsce, ale również fizycznie. Są też inne dzieciaki, które aktywnie i twórczo spędzają czas na różnorakich zajęciach. Z tą grupą dzieci mam szczęście pracować. W te ferie, z inicjatywy Pani Sołtys Łączyńskiej Huty- Emilii Jank, rodzice i uczestnicy zajęć kuglarskich w Łączyńskiej Huty wyszli z propozycją organizacji zajęć kreatywnych. Wspólnie zdecydowaliśmy się na zajęciach w formie edukacyjnej, tematycznej w postaci zajęć nie tylko plastycznych, ale i kulinarnych. Mając na uwadze informacje z dziedzin neuropedagogiki, neurodydaktyki, kreatywnej pedagogiki, postanowiłam przekazać decyzję wyboru konkretnego tematu oraz planowania edukacji, właśnie dzieciakom. Tak oto "padło" na WIKINGÓW. Przyznam, że bardzo spodobała mi się ta decyzja, ale to co działo się po mojej burzy mózgów dotyczącej tego co, jak i w jaki sposób moglibyśmy zrobić będąc obok Wikingów, przeszło moje granice zachwytu  i stanu, kiedy chodzę po domu całe dnie i mówię tylko o tym:) Oczami wyobraźni widziałam dzieciaki podczas intensywnej pracy twórczej:) Ahh:) Nareszcie przyszedł moment, że nie tylko mogłam wyobrażać sobie działania, ale i uczestniczyć w nich.

Na początku spotkania, aby "wejść" w rolę Wikingów, trzeba wiedzieć co nie co na ich temat. Tak oto, krótko ale konkretnie opowiedzieliśmy sobie o podstawowych dziedzinach dotyczących żeglarzy z VIII wieku. Aby informacje lepiej zapadły w pamięć posłużyliśmy się Mapą Myśli. Obrazuje ona jednocześnie wybrane zagadnienia na najbliższe spotkania. Dzięki temu uczestnicy zajęć znają ich cel, dokładnie wiedzą czym będziemy się zajmować. Wybuch entuzjazmu nastąpił podczas strojów i podbojów:) Tego się spodziewałam.



Po omówieniu mapy przeszliśmy do mapy:) Dzieciaki wymieniały się informacjami i ciekawostkami jakie poznały w trakcie przygotowań do zajęć. Podczas opowieści o tym, skąd wywodzą się Wikingowie i jakie podróże odbywali, uczestnicy śledzili mapy w atlasie i zaznaczali podróże na odręcznie narysowanej mapie.



Po tym zadaniu przyszedł czas na wykonanie makiety obrazującej miejsce zamieszkania i otoczenie Wikingów.  Oczywiście makieta obrazuje nasze wyobrażenia, dzięki czemu jest jeszcze ciekawsza:)
Wszyscy pracowali nad różnymi elementami otoczenia w niewielkich grupach, ale i wspólnie, przytwierdzając twory do stołów.


Dzieciaki prześcigały się w pomysłach na to jak wykonać drzewa, rzeki, Wikingów, łodzie, a nawet plażę (przecież oni mogli się opalać:)).


Jaki jest efekt? Uważam, że jest lepszy niż zamierzony:)




Tworzenie makiety zajęło nam sporo czasu, trochę się napracowaliśmy, odrobinę opadliśmy z sił, zatem- przyszła pora na posiłek dla Wikinga. Dziś, wyjątkowo, był on bardzo rzeczywisty. Przygotowywaliśmy zupę Wikingów- zupę z łososiem. Drużyna w fartuszkach zajęła się pracą i wkrótce danie podano do stołu.


 Jak się można spodziewać- dzieci uwielbiają ryby:):):) Mhmmm, chciałabym...:) Zupę zjedliśmy, z trudem, ale jednak. Co prawda, reakcje były różne, ale każdy się przemógł i ze współczuciem dla ciężkiej doli Wikingów- zjadł to co zrobiliśmy:)



Czas minął nam bardzo szybko, ale postanowiliśmy wziąć się za brody i włosy. Co to za Wiking bez długiej brody i warkoczy? Kłębki wełny poszły w ruch iiii, na efekt trzeba jeszcze poczekać:) Nic nie szkodzi, nauka cierpliwości każdemu się przyda:))


Jeszcze sporo wyzwań czeka na moich szałOLInowych Wikingów:) Już niedługo kolejne opisy naszych przygód.


Przepraszam, za to, że zdjęć jest tak mało i nie są zbyt dobrej jakości, ale rozumiecie, to się po prostu nie da. Stać z boku i pstrykać zdjęcia? Jak? Jak, kiedy chce się działać, tworzyć, pomagać, wspierać całą sobą. Z drugiej strony, praktycznie rzecz biorąc, to niemożliwe:) Nie umiem się rozdwoić:) Jeszcze:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz