Miło jest kolejny raz być gościem w swojej dawnej szkole.
Tą szkołę, jak i każde inne miejsce tworzą ludzie. Niemal wszystkie osoby pracujące w szkole są dla mnie jak ciocie i wujkowie. Tak to już jest, jak ma się mamę nauczycielkę:) Będąc w klasach I-III dumnie kroczyłam po holu uświadamiając o tym wszystkich starszych, “podejrzanie” wyglądających kolegów ze starszych klas. Mama w szkole to ochrona i szpan do kwadratu. Teraz, gdy dzieci dowiadują się, że ich nauczycielka jest moją mamą, nie są w stanie sobie tego wyobrazić. Takie podstarzałe dziecko swojej matki ze mnie:)
Teraz przejście po holu to nieustanne witanie się z ludźmi, których lubię i szanuję- z nauczycielami, ale i po warsztatach różnego rodzaju- wymiana uśmiechów z sympatyczną młodzieżą.
Dziś zawitałam do szkoły, żeby przeprowadzić warsztaty z tworzenia świec artystycznych w dwóch trzecich klasach podstawowych. W związku ze zbliżającymi się świętami, rodzice zrobili swoim pociechom niespodziankę. Obie klasy powitały mnie z uśmiechem i z zapałem rozpoczęły tworzenie własnych świeczek swojego pomysłu z kolorowej parafiny tłoczonej na zimno.
Każdy otrzymał dwie specjalnie przygotowane podstawy z długimi knotami i kolorową “woskową plastelinę”. Jak się okazało, zajęcia spełniły niemal terapeutyczną funkcję. Dzieci włożyły mnóstwo siły i energii w ocieplanie kolorowych kostek woskowych, żeby móc z nich lepić. Wszystkie smutki, złości wydostały się przez ich rączki i przysłużyły się do stworzenia czegoś magicznego.
Efekt ich godzinnej pracy został polakierowany specjalnym utrwalaczem i zapakowany w przezroczyste pakunki. Niektóre z nich ujrzą światło dzienne dopiero zza choinki:) Dzieci planują sprezentować własnoręcznie zrobione świeczki swoim bliskim.